Jack Strong (2014, Władysław Pasikowski)

Jack Strong ****

7590149.3Powiem wprost: „Jack Strong” to przykład prawdziwej reżyserskiej wirtuozerii. Już od pierwszych sekund nie sposób odczuć, że oglądamy kolejny historyczny polski filmowy pół-produkt. Idealnie zazębiająca się z logami sponsorów ścieżka dźwiękowa (niby detal, ale rzadki jak na naszą kinematografię), chwilę potem ciemny ekran i napisy wprowadzające nas w kontekst wydarzeń zimnej wojny – a w tle jeszcze bardziej niepokojąca, wbijająca w fotel muzyka. Po pierwszej scenie egzekucji Pieńkowskiego – oficera oskarżonego o zdradę wobec ZSRR – i napisach początkowych wiemy już na czym stoimy – to kawał thrillera na światowym poziomie.

Pasikowski nie udaje, że jego film będzie dyskusją o moralnej ocenie działań politycznych Kuklińskiego. Nie ma tu argumentów za tym, że przekazywanie danych o działalności Związku Radzieckiego USA było zdradą. Kukliński w interpretacji twórcy „Psów” i odgrywającego go Marcina Dorocińskiego (świetna rola) to szpieg może ciut naiwny i nie zawsze specjalnie ostrożny ale jednak działający w słusznej sprawie. Może dorabiający się szybkiego bogactwa, drogich zegarków i samochodów, ale żyjący cały czas na granicy bezpieczeństwa, narażający całą swoją rodzinę. Z jednej strony sprzeciwiający się tępemu okupantowi, który może doprowadzić do kolejnej wojny światowej, z drugiej pomagający sprawiedliwym Amerykanom, którzy chcą doprowadzić do załamania sowieckiego imperium. 

Dla Pasikowskiego to materiał na kawał trzymającego za gardło dreszczowca: najpierw mamy informację o tym, co spotyka zdrajców ZSRR (wspomniana egzekucja Pieńkowskiego w piecu hutniczym), potem dostajemy intrygę rodem z najlepszych zimnowojennych powieści, w której Kukliński tak manewruje sytuacją – jako planista na usługach Związku Radzieckiego –  aby uniknąć zagrożenia nuklearnego w Polsce (Amerykanie zrzucaliby atomówki na sowietów posuwających się przez Polskę w stronę Niemiec). A już finałowe 30-40 minut rozegrane jest jak kapitalny film akcji: kiedy rodzina Kuklińskiego musi uciec z terytorium Polski, gdy wszystko wychodzi na jaw.

Nie zarzucam Pasikowskiemu silne zakorzenienie „‚Jacka Stronga” w kinie gatunkowym. W końcu w samym Hollywood takie rzeczy z powodzeniem robi się od 100 lat. Nie zarzucam mu płaskości tezy i czarno-białych portretów psychologicznych obydwu stron konfliktu. Jeżeli miałbym cokolwiek najnowszemu filmowi tego reżysera do zarzucenia, to raczej to, że nie zostawił we mnie żadnego większego śladu. „Pokłosie” miało wartość prowokacyjną i do dzisiaj siedzi mi mocno w głowie. Najnowszy film Pasikowskiego choć wciągnął mnie po uszy, to jednak większych wrażeń z seansu nie pozostawił. Ale może właśnie tego dzisiaj potrzebujemy w kinie historycznym – nieskomplikowanego, acz atrakcyjnego kina edukacyjnego dla młodzieży i reszty świata?

szymalan

1 Comments

  1. Wreszcie doczekaliśmy się polskiego filmu sensacyjnego, czy tam thrillera na światowym poziomie, czas iść na podbój innych gatunków filmowcy :D

Dodaj komentarz