Najważniejsze filmy w dziejach kina: 1995-1996

NAJWAŻNIEJSZE FILMY W HISTORII KINA: 1995-1996

Underground ***


Kolejny film Emira Kusturicy i jeszcze bardziej oddalony od normalności niż „Arizona Dream”. Prawie 3 godzinna rozprawa z historia Jugosławii – wojnami, nie wojnami, polityką, ale przede wszystkimi samymi obywatelami. I jeszcze bardziej mieszane uczucia niż poprzednio.

Historia dwóch towarzyszy – Marko i Blacky’ego – Kusturica opowiada, w jaki sposób doszło do  pęknięcia jednego narodu na mnóstwo pomniejszych nacjonalizmów. Podczas II wojny światowej Marko angażuje Blacky’ego w handel i produkcję broni w rozległych piwnicach pod jego domem. Po wyzwoleniu produkcja nadal trwa, Blacky wraz z tłumem mieszkańców nie wie, że wojna się skończyła, a Marko utrzymuje ich w poczuciu zagrożenia. Prawdę zdradza w początkach lat 60. pijana kochanka Marko Natalia. Ostatnie sceny filmu rozgrywają się w 1991 roku podczas wojny domowej. Blacky jest dowódcą oddziału komandosów, pali wioski i morduje. Doprowadzony do obłędu trafia z powrotem do piwnicy, gdzie czas zatrzymał się pół wieku temu…

Trudno jest recenzować tego rodzaju dziwadła- reżyser tak mocno przenika wewnątrz opisywanej społeczności, że w czasie projekcji czułem się raczej jak gość na imprezie pełnej nieznanych mi zupełnie ludzi. Chwilami to wszystko nudzi i męczy, innym razem fascynuje i porywa w międzykulturową podróż, pełną przeróżnych odcieni życia, zazwyczaj wypełnionych szaleństwem, muzyką i radością.

Film otrzymał Złota Palmę w Cannes, ale jednocześnie był ganiony za polityczność i stronniczość (pro-serbskie spojrzenie, zdradzieckie wobec Bośni, rodzinnego kraju  reżysera).  Ale czy dla polskiego, przeciętnego widza ma to w ogóle jakieś znaczenie? Na pewno produkcja ciekawa i do wielokrotnego użytku. Ja póki co, „Undergrounda” nie pokochałem.

Trainspotting *****

W tym tryskającym młodzieńczą energią filmie bohaterami jest czwórka wchodzących w dorosłe życie mężczyzn z Anglii, znających się od dziecka. De facto fabuły w „Trainspotting” nie ma, są za to opowiedziane ich losy, a raczej zmieniająca się sytuacja. Jest to środowisko specyficzne: narkomanów uzależnionych od heroiny. Główny bohater, Mark Renton (Evan Mc Gregor), po wielu nieudanych próbach decyduje się, aby ostatecznie zerwać z nałogiem i wrócić do normalnego życia. Wyjeżdża z rodzinnego Edynburga do Londynu. Tam rozpoczyna pracę, poznaje dziewczynę. Jednak od pozostawionej przeszłości, czytaj kolegów , i dawnego stylu życia pełnego nałogów i pozbawionego zasad moralnych, ucieczka jest niemożliwa.

Podobnie jak późniejsze, ale w moim odczuciu chyba jednak słabsze „Requiem dla Snu” Arronofsky’ego, dzieło Boyla to film o ćpunach, ale nie o narkotykach- te stają się jedynie sztafażem, pewnym pretekstem, czy środkiem przekazu na opowiedzenie o psychice młodego człowieka. Narkotyk staje się dla nich ucieczką od rzeczywistości, chcą się wyobcować od świata skomercjalizowanego i konsumpcyjnego. „Choose a life. Choose a job. Choose a starter home. Choose your future itd” -mówi z offu komentator-główny bohater filmu. Czy Ci nastolatkowie szukają po prostu odjazdu od realu i poszukują wrażeń czysto ekstremalnych? Ekstremalny narkotyk, ekstremalny przypadkowy seks, ekstremalne znajomości i ekstremalne życie bez własnego mieszkania, bez pracy, bez niczego właściwie włącznie z perspektywami? A może to dzika mieszanka ich własnych marzeń zderzonych niczym rozpędzona ciężarówka z rzeczywistością tą widzianą na trzeźwo?

Kto ma ochotę zobaczy to. Ktoś inny zobaczy po prostu film o zbuntowanych nastolatkach. A dla jeszcze innego widza  będzie to obraz  o konflikcie pokoleń. Dla mnie jest to film o zakonserwowaniu w określonym społeczeństwie, czy grupie  (także w narodzie z funkcjonującymi stereotypami i przyzwyczajeniami) , jednak w przeciwieństwie do podobnych tematycznie filmów, ten daje nadzieję. Finałowa decyzja głównego bohatera jest zdradą jego kumpli, jednak to właśnie wtedy ukazuje się nam człowiek najdojrzalszy. Bo to właśnie ta decyzja świadczy o świadomości w pełni wolnego wyboru, uniezależnienia się od swojej grupy i postawienia wreszcie na swoim.

Reżyser nie potępia głównych bohaterów, nie pozostawia ich w beznadziei i nie ocenia w sposób jednoznaczny. Choć w samym filmie nie brak scen mocnych i wstrząsających. Scena śmierci małego dziecka i jego późniejsze ukazanie się bohaterowi w trakcie największej traumy związanej z detoksykacją ciała- uderzyła mnie mocniej niż montażowe sztuczki u Arronofsk’yego . Sam film jest krótki (1,5 h), zbudowany z krótkich sekwencji, pomysłowy, mimo wspomnianej sceny i jej podobnych niepozbawiony humoru, wcale nie dołujący, a raczej napawający energią (dodam, że z świetną muzyką!). Zdecydowanie do obejrzenia przez każdego.

szymalan

5 Comments

  1. Rok 1995 to był chyba najlepszy rok dla kinematografii amerykańskiej. Powstały wtedy: Braveheart. Waleczne serce, Kasyno, Siedem, Podejrzani, Gorączka, Apollo 13 i Rob Roy.
    Twój wybór dwóch najważniejszych filmów sezonu ’95/96 jest dość zaskakujący. Trainspotting jest niezły, ale mnie nie zachwycił, Undergroundu jeszcze nie widziałem.

      1. Teraz rozumiem, ciekawa lista. Kolejny na liście jest „Przełamując fale” Larsa von Triera. Ja nie dałęm rady tego obejrzeć do końca. Ciekawe, czy Tobie się uda:)

  2. Eh, ten Kusturica, pozwolisz, że przejdę od razu do „Trainspotting” :) Ostry film. Oglądałam jakieś 5 lat temu, nie powalił mnie, ale tamta ocena już się nie liczy. Człowiek się na szczęście zmienia, więc w najbliższym czasie powtórzę sobie seans filmu Boyle’a. I jestem pewna, że teraz inaczej na niego spojrzę :) Choć produkcje angielskiego reżysera, jakoś nie przychodzą mi łatwo. Zazwyczaj muszę oglądać je po kilka razy, by docenić. Tak było m.in. ze Slumdogiem, Niebiańską plażą, no i właśnie z „Trainspotting”. Jak już „zaliczę” ten film, to na pewno pojawi się u mnie recenzja ;] Pozdrawiam.

Dodaj odpowiedź do Peckinpah Anuluj pisanie odpowiedzi