Juno

Juno ***

juno.jpg

Juno- wygadana i śmiała dziewczyna zachodzi w ciążę z swoim kolegą ze szkoły. Jednak jako świadoma szesnastolatka czuje ,że nie poradzi sobie z tak odpowiedzialnym zadaniem jak macierzyństwo, dlatego chce dokonać aborcji. Szybko jednak pomysł okazuje się niezbyt dobry, dlatego chwyta za gazetę i poszukuje chętnych do adopcji rodziców. Wydaje się, że znalazła idealną parę. Bogaci, chętni, kochający się, o potomka starają się od lat. Wszystko idzie piękne i ładnie, Juno zaprzyjaźnia się z przyszłym ojcem, jest w dobrych stosunkach z przyszłą matką, a także jej rodzice ( właściwie ojciec i macocha), kiedy się o wszystkim dowiadują, nie robią jej  z powodu całej tej sytuacji awantury. A jednak…-  jak się okaże, nie wszystko w przyszłej rodzinie dziecka jest takie kolorowe…

Osobiście już dawno nie oglądałem filmu oscarowego, który byłby tak powierzchowny i tak mocno skrojony pod gusta Akademii filmowej. Główna bohaterka jest irytująca, (mimo że dobrze grana przez Ellen Page) , pyskata, hiperelokwentna, nie szczędzi nikomu słów. Widownia się zachwyciła całą otoczką filmu: wesołymi piosenkami, pstrokami kolorami, efekciarskimi dialogami świetnie przetłumaczonymi przez Bartka Chacińskiego, autora “Słownika wypasionej polszczyzny”. To wszystko jednak ma tylko odwrócić naszą uwagę. Film jest o wiele mniej ambitny, niż się wydaje. Reżysera nie stać było na opowiedzenie dramatycznej historii, to zrobił film o rezolutnej dziewczynie, która “zawsze da sobie we wszystkim radę”, o świecie “gdzie zawsze znajdzie się jakieś dobre wyjście”. Naiwność tego obrazu przesuwa go do kategorii zwykłej amerykańskiej bajki. Emocje zdecydowanie schodzą na dalszy plan.

Owszem może i są w USA takie dziewczyny jak Juno- zaradne, entuzjastycznie nastawione do życia. Ale chyba tylko tam ciąża dla nastolatki jest bułką z masłem. Oczywiście się nabijam…. A już w Polsce: pomyślałby kto o aborcji w tak oczywisty sposób jak o prostej rzeczy, którą można sobie przeprowadzić w każdej chwili? Jak mogłaby się czuć nastolatka w ciąży oglądając ten film? O czymś takim jak szukanie adopcyjnych rodziców na własną rękę w trakcie ciąży to chyba jeszcze nikt nawet nie słyszał u nas. Wydaje się wszystko w tym filmie takie ładne, gładkie, proste. U nas aborcja wiąże się z podziemiem szpitalnym, kosztownym, może nawet bolesnym zabiegiem (czy twórcy nie widzieli filmu “4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”?), a adopcja to proces również kosztujący czasu, nerwów, stawiania czoła idiotyzmom prawnym. O tym mógł być w gruncie rzeczy ten film. U nas przecież temat ciąży nastolatek to tabu, wstyd przed społeczeństwem. A wspominałem o rodzicach nastolatki, którzy przyjęli wiadomość o ciąży jedynie z groteskowym rozdziawieniem miny? Twórcy poszli na łatwiznę i zrobili fajową komedię obyczajową pod niewymagające gusta, ale nic więcej.

Dlatego też patrząc na innych gigantów nocy oscarowej, jak “To nie jest kraj dla starych ludzi”, czy “Michael Clayton”, wszelkie laury i nominacje wydają się zwyczajnie chybione. Zabawne bynajmniej na pewno bardziej niż sam ten film.

Szymalan

4 Comments

  1. cóż widzę że pan recenzent się czepił filmu bo nie spodobał mu się sposób prowadzenia fabuły i ogólnie wszystko inne w tym filmie. Rozumiem, tylko nie wiem po co się tak wczuwać skoro ten film jest oparty na konwencji dramedy- czyli komedii z lekkimi wątkami dramatu, podkreślam: lekkimi. Ogólnie cieszę się że film dostał oskara za scenariusz bo według mnie jeśli chodzi o poziom historii to porównałbym go ze scenariuszem do Małej Miss.
    Prosiłbym o nie porównywanie tego filmu z dziełem na miarę „4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni”- inny gatunek, inny poziom i cel. Może i obydwa filmy traktują ten sam temat ale cel realizacji jest inny: 4,3,2 traktuje o tym co było i jak trudne i niebezpieczne to było. Juno mówi o tym jak już niebawem będzie. I nie tylko w Stanach. Co rusz słyszymy o nastoletnich matkach porzucających swe dzieci w śmietnikach. Czy Juno jest aż tak daleko od nich? Ona przynajmniej miała w sobie na tyle człowieczeństwa że poszukała temu dziecku, do którego nie miała żadnych matczynych uczuć, kochającą rodzinę/matkę.
    Mimo że Juno jest filmem komercyjnym to jednak wisi nad nim duch produkcji niezależnych, gdyby tak nie było zapewne kolegą który zaciążył Juno byłby Ben Stiller albo Owen Wilson (nie żebym nie lubił jednego ani drugiego).
    Aha… Skoro Juno spadła z księżyca to musiała wcześniej na nim być (kiepski żart…) A bardziej na serio: Ellen Page spadła z księżyca ale leci w kierunku gwiazd, wielkich gwiazd („Pułapka” i „Przypadki Tracey” najlepszym dowodem). Jednakże dalej czekam na czasy kiedy przestanie grac nastolatki.

  2. cóż…może faktycznie zgodzę się, że porównanie do 4m, 3 t i 2d jest trochę niefortunne. Podoba mi się w komentarzu to „4,3,2 traktuje o tym co było i jak trudne i niebezpieczne to było. Juno mówi o tym jak już niebawem będzie.”. Dosyć ciekawe spostrzeżenie. Cieszę się, że autor komentarza ma swoje zdanie, więc zapraszam do nas częściej :)
    Pozdrawiam serdecznie.

  3. Poruszyłeś u mnie na blogu temat Juno, to stwierdziłem że zapoznam się z Twoją opinią ;) I z grubsza się z nią nie zgadzam.
    Zanim jeszcze do samego filmu przejdę – bardziej banalny, prosty, naiwny jest ‚Slumdog’ :P Wiem, że wtedy go jeszcze na świecie nie było, ale ciekawy jestem, czy widziałeś i podzielasz moje zdanie:>?

    Co do głównej bohaterki, to mnie ona nie irytowała, bo pasowała do swojego otoczenia, tacy ludzie istnieją, bo sam znam kogoś podobnego do niej. Reżyser nie zrobił też tak naiwnego i miałkiego filmu jak się wydaje, bo pod tą ‚kolorową’ otoczką kryją się myśli głębsze, jak chociażby to że 16-latka była bardziej przygotowana do macierzyństwa niż trzydziesto-kilku letni facet.

    Zupełnie nie zgadzam się też z ostatnim akapitem. To że u nas sprawa aborcji wygląda inaczej, to nie ma żadnego znaczenia. W USA jest jak jest i to tam powstawał film i to według tamtejszych norm się wszystko dzieje. A oni mają luźniejsze podejście do wszystkiego. Dlatego też rodzice przyjmują te wieści ze spokojem, a nie wyrzucają Juno z domu. Dlatego nastolatka może znaleźć rodziców zastępczych w gazecie. A że u nas nikt o tym nie słyszał? To tym lepiej że wszedł ten film do kin, może się trochę nasze ciemne społeczeństwo oświeci. Może faktycznie przesadzili z tą ‚lekkością’ ciąży, ale z drugiej strony ułatwia to bardzo odbiór i przez to można dotrzeć do szerszego grona odbiorców.

    U mnie ma mocne 4,5/6 i jest chyba najlepszym filmem jaki w zeszłym roku kandydował do Oscarów (oczywiście moim zdaniem ;) )

    Pozdrawiam :)

    PS. Przeczytałem komentarze i nie zgadzam się że porównywanie ‚Juno’ i ‚432’ jest niefortunne. Oba filmy traktują o niechcianej ciąży i widać w nich bardzo dobrze różnice w podejściu do tematu w Europie Środkowo-wschodniej, a USA.

  4. absolutnie podzielam Twoje zdanie co do Slumdoga. Rzeczywiście przy takim Slumdogu, Juno to niezły i całkiem sympatyczny film o CZYMŚ, a nie jak tegoroczny triumfator (za co te 8 Oscarów!?) , który jest jedynie produktem skrojonym na czasy kryzysu- produktem, który ma zadowolić jak największą ilość klientów. Niczym w supermarkecie.
    PS Ja w zeszłym roku kibicowałem „To nie jest kraj dla starych ludzi” ^^
    pozdro ;-)

Dodaj odpowiedź do szymalan Anuluj pisanie odpowiedzi